historyja z morałem

Normal
0
21

false
false
false

MicrosoftInternetExplorer4

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:”Times New Roman”;
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}

O oślim uporze,
czyli rzecz o tym jak pięciolatka podważyła teorię naukową.

 

Od dawna już oczywistym było w naszym rodzie, że tatuś umie,
mama umie, Ala umie, Dusio umie, a Nusia – niestety nie.

Zwijać języka w rurkę!!!

Od jeszcze dawniejszego dawna, czyli drzewiej, Rut
przeczytała była gdzieś, że talent ten jest dziedziczny i jeśli już komuś nie
poszczęści się i nie otrzyma „genu zwijania języka”, to na nic wszelkie wysiłki,
żale i starania.

„Daremne żale, próżny trud”, itd. – jak mawiał sławny poeta.

– No trudno – tłumaczyła Rut małej swej latorośli – taka się
urodziłaś i nie uda ci się zwinąć języka w rurkę.

Nusia już , już uzwyczajała się do tej myśli, że
przyjdzie jej cały długi żywot spędzić ani razu nie zakosztowawszy rozkoszy
zwijania języka i byłaby się dziecina pogodziła ostatecznie z losem, gdyby…

 

nie poszła do zerówki!!!

 

A w pięciolatkach, zaraz po wstępnych ceregielach typu przedstawianie
i  zapoznawanie, towarzystwo przeszło
szybkim truchtem ku prezentowaniu talentów wszelakich. Podkreślam – w s z e l a
k i c h . Także i takich, których prezentację można by sobie darować:) *

 

– Prawie wszyscy umieją w zerówce zwinąć język – obwieściła  dnia któregoś  niepocieszona pociecha i z miną pełną desperacji
podbiegła ku zwierciadłu.

No i się zaczęło. Dzień w dzień wystawało to nasze
pięcioletnie oślę, rozdziawiało paszczę i mieliło językiem na wszystkie strony
świata.

– Ale Nusiu, posłuchaj. Tego nie da się nauczyć. To jest
dziedziczne. – mówiliśmy.

 

Skutek naszych apeli był tylko takowy, że dziecię wkładało
sobie palce do buzi i usiłowało przy ich pomocy zmusić ozorek, by zwinął się w
przykładną rurkę jak każdy szanujący się ozorek.

– Mamo, zobacz!!! – sepleniła Nusia prezentując kolejny
dziwny wygibas mięśnia językowego.

– No, widzę.

– Zwinęłam!!! 

  Tak, ale nie w tę
stronę.

I tak co dzień.

Musztrowany język pocił się, stękał i nic.
Zachuchane lustro nie miało dnia przerwy.

 Aż tu pewnego dnia…

– Mamo, popatrz!!!

 Nawet głowy nie odwracam, wiedząc już z góry jaki widok mnie czeka.

– Mamo, popatrz!!! – domaga się znowu córka.

 

Patrzę, a język zwinięty jak Pan Bóg przykazał ( 11 przykazanie – jakby kto był ciekaw:)

 Zwinęła.

Prawdziwy Demokryt, który równie cierpliwie tresował swój język.

 ****************************

Albo teoria trefna, albo gen "zwijający" był z opóźnionym zapłonem:)

Jest też trzecia możliwość – najsilniejszą odziedziczoną
cechą jest u Nusi UPÓR.

 

 

A oto i morał w tym sposobie:

 

Jeśli ci teoryja daje
w nosa prztyczek,

Uprzyj się i sprawdź
ją w praktyce.

Bo teoryja to tylko teoryja

A prawda jest taka żeś
zdolna bestyja:)

 

 

 

 

* gryzienie dzieci po kostkach?

O ruttka

Szczęśliwa żona od 25 lat, mama czwórki dzieci, w tym trójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Wszystko. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *