Mam takie okulary z żółtymi szkiełkami. Profesjonalnie nazywa się je kondensacyjnymi.
Pomagają bardzo, gdy jeżdżę autem. Przy jesiennych szarugach, krótkich zimowych dniach, szarych, mglistych porankach, szybko zapadających nocach, ale także wtedy, gdy zbyt ostre słońce lub światła innych aut oślepiają moje oczy.
Drogi stają się bardziej wyraźne, niebezpieczne pobocza są widoczne, kształty i kolory pewne.
Nic nie mami, nic nie łudzi, nic nie rozprasza.
* * *
Ostatnio miałam parę takich tygodni, które można porównać do pięknej ścieżki wśród pól i łąk, raz po raz rzucającej pod stopy nowy cud. A to kwiatek uśmiechu, a to kamyk upominku, albo lśniącą jak diament kropelkę dobrego słowa.
Miło się szło i lekko.
Zapomniałam nawet trochę o regule, która stale pojawia się w życiu, że nawet takie ścieżki raz po raz są przecinane pasmami cienia.
Myślałam o tym wczorajszym rankiem, gdy jechałam pustą trasą. Szosa była cała w pasy: te jasne, lśniące od słonecznych promieni i te chłodne, ciemniejsze od cienia rzucanego przez przydrożne drzewa.
– Takie jest właśnie nasze życie – pomyślałam – Potrzebne nam i słońce i cień.
Ta myśl była jak proroctwo.
Dzień w pracy był wyjątkowo ciężki, usłany cierniami, nieprzyjemnymi sytuacjami. Gdy wróciłam do domu, ciemność opanowywała każdy zakątek serca. Ani rozmowa z mężem, ani malowanie, ani dobry obiad, ani praca fizyczna, ani kwiaty, ani lody, ani odpoczynek na leżaku nie pomagały.
Cały dzień, aż do końca upłynął już w smudze cienia. Noc okazała się jeszcze gorsza, bo gdy ustały wszelkie słowa, szumy i szelesty dnia, złe myśli jak stado os zaczęły kąsać i dręczyć.
Sztorm na pełnym morzu. Odmęt ciemności, która coraz bardziej wsysa.
* * *
– Wiesz co w końcu zrobiłam, kiedy już nie miałam kompletnie sił, by walczyć i żadnego pomysłu jak sobie z tym poradzić? – mówię mężowi rano.
– Co?
– Zaczęłam w myśli mówić: Zdrowaś Maryjo…, cały czas, raz po raz. – zdradzam sekret.
– I wtedy wszystko zaczęło się uciszać, słabnąć, odchodzić, a potem zasnęłam.
Mój mąż nie wiadomo dlaczego zaczyna się w tym momencie śmiać.
– Dlaczego się śmiejesz?
– Bo ty zasnęłaś, a przeszło na mnie – mówi – Obudziłem się nagle w środku nocy, zaczęła mnie boleć głowa, zmierzyłem ciśnienie, ale było książkowe. A ja nie mogłem nic poradzić, źle się czułem.
I wiesz co zrobiłem? – teraz on mi zadaje zagadkę.
– Nie wiem. Wyszedłeś na dwór?
– Nie – śmieje się – Zacząłem odmawiać Zdrowaś Maryjo… aż zasnąłem:)
Czasem zaczynam podejrzewać, że Bóg mnie i jego odlał z tej samej formy:)
* * *
Żółte okulary wiary.
Zawsze się przydadzą.
I wtedy, gdy mrok zalegnie wkoło ciężko i gdy blask zanadto drażni oczy.
Nie różowe, lecz żółte.
Zanim doczytałam do końca, pierwsza moja myśl, była własnie o modlitwie, jak ciężko i smutno. Jakiś czas temu, podczas spowiedzi, usłyszałam zalecenie częstego powtarzania psalmu 23, mojego ulubionego, którego jednak całego nie znałam na pamięć. To był impuls, żeby to nadrobić🙂. Jakże ogromnie mi to pomaga, polecam z serca, oraz powtarzanie słów ” niech się dzieje Wola Boża w moim życiu”, zwykłe słowa, o , których tak łatwo zapomnieć, gdy ciemne chmury kraża nad nami.
Nie mogę się powstrzymać, by nie dodać, że kupiłam ” Maryjną” sukienkę, skromną, zwiewną, co prawda jest na niej biały wzorek, ale króluje piękne, niebieskie tło. Jak Bóg da, już za ponad miesiąc zapożę ją u Maryi w Medjugorie ❤️
Cieszę się, że udało ci się taką znaleźć. I że będziesz mogła pojechać do Medjugorie. Raz tam byłam, dawno temu.
wiele modlitw pomaga, ale zauwazyłam, ze u mnie najczęściej właśnie Zdrowaś Maryjo😇
i spowiedź właśnie 👍 wtedy odcina się jakby ciemność od jej źródła.
Po tej trudnej nocy, rano przyjechał na kawę znajomy ksiądz i się wyspowiadałam:) To też nie przypadek, że przyjechał. Bóg ratuje wołających o pomoc.
Straszne są te noce, gdy w dzień wydarzylo sie cos okropnego i czlowiek wybudza sie i sobie wszystko przypomina. Ja zwykle w kolko wtedy mysle:”prosze, pomóż nam” czy cos w tym rodzaju. Jakos pomaga. Życze Wam jak najmniej takich dni i nocy Kochani.
Tak, to wielkie cierpienie. Przypomina mi zawsze nocne cierpienie Jezusa w Ogrójcu, ataki szatana, pokusy, zwatpienie, strach, bezradność. Ale mój mąż fajnie to powiedział, że byc może gdzieś na drugim końcu świata jest ktoś inny, kto przeżywa właśnie koszmar i że może w taki sposób możemu mu pomóc, ponieść część krzyża. Wtedy to ma sens iłatwiej się znosi.