nowa moda

 

– Dziś słyszałem w radio o nowej modzie – prawi mężulek, gdy wracam z pracy i zasiadamy na tarasiku wspólnie wypić kawę.

– Jakaż to moda? – dopytuję.

– Ma jakąś taką modną angielską nazwę, ale ogólnie chodzi o to, żeby być niemal stale w trybie off-line – tłumaczy.

– O, widzisz – śmieję się – odkryli starą prawdę i nadali nową nazwę. A jednak natura ludzka jest mądra sama w sobie i po okresach szaleństwa, sama chce wrócić do równowagi.

– Tak. Jeden chłopak, który przeszedł na tryb off line opowiadał zdumiony, że nagle żyje spokojniej i ma tyle czasu dla siebie i na różne rzeczy, na które dotąd mu czasu brakowało.

– Na przyklad na rozmowę, bycie z rodziną, odpoczynek… – dopowiadam.

Rozmawiamy.

* * *

I tak nam płyną spokojnie minutki przy kawie i rozmowie. Za nami śmieje się dzięcioł. Jego małe już wylecialy z dziupli. Pod naszymi stopami stokrotki jak wielkie płatki śniegu skrzą się w trawie. Zapach siana miesza się z zapachem czarnego naparu. Raz po raz dolatuje inna nuta: od różowej azalii, tamaryszku, bzu.

My od dawna już jesteśmy wyautowani. Praktycznie od zawsze.

Nie bierzemy udziału w gonitwie po karierę ani duże pieniądze, nie ścigamy się z nikim na lajki, drogie auta, wielkie domy, zagraniczne wakacje, markowe ciuchy.

Znaczymy tyle, ile znaczymy. I ani deka więcej znaczeń nie potrzebujemy.

Żyjemy karmiąc się bliskością, rozmową, przekomarzankami, wspólną pracą, odpoczynkiem, modlitwą, szelestem liści, głaskaniem kotów, muzyką.

Tak, można tak żyć i być szczęśliwym.

Z dala od zgiełku świata, bez konta na fb, poza zasięgiem, oderwanym od newsów.

Miarą nie przesadzoną, ale dobrą, utrzęsioną, pełną po brzegi. Miarą na miarę człowieka, a nie bożka.

Niech więc ta nowa moda zatacza coraz szersze kręgi. Moda, by żyć po ludzku. Nie sięgać za daleko, nie pragnąć ponad miarę, nie zbierać do przesytu, nie być wszędzie i nie wiedzieć wszystkiego.

*  *  *

Wtedy stanie się to, o czym wieki temu śpiewał psalmista:

” Wprowadziłem ład i spokój do mojej duszy. Jak niemowlę u swej matki, jak niemowlę — tak we mnie jest moja dusza.” (Ps 131, 2)

 

 

O ruttka

Szczęśliwa żona od 24 lat, mama czwórki dzieci, w tym dwójki dorosłych. Poszukiwaczka skarbów w codzienności, zakochana w Bogu i oddana Maryi. Zapatrzona w biblijną Rut - wierną aż do bólu i umiejącą zbierać z pól te kłosy, które przeoczyli inni. Kochająca poezję, książki, muzykę, rośliny, malowanie i piękno w każdej postaci.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

9 odpowiedzi na nowa moda

  1. Rivulet pisze:

    Byłoby pięknie, gdyby ta moda weszła na stałe… My czujemy się jak ufoki, bo nie mamy smartfonów i internetu w telefonie. Trochę to trudne, ale o ile spokojniej się żyje bez kagańca…
    A kiedy piszę w książkach o tym, że można żyć bez ekranów, czuję się niemalże jak autor powieści fantasy 😛 Ostatnio spotkałam się ze zdziwieniem, że trzynastolatek może nie mieć smartfona – i że to nieżyciowe.
    Zaiste ciekawe czasy 🙂

  2. ruttka pisze:

    A nie Riv, smartfony mamy wszyscy i internet w nich:) Nie o taką wolność mi chodzi.
    Uważam, że narzędzie samo w sobie jest dobre i potrzebne. Ważne jest jednak by umieć je mieć i nadal być wolnym.
    Nie jest sztuką wychować dzieci bez kontaktu z pieniądzem, lecz sztuką jest nauczyć je dobrego korzystania z nich. Nie jest sztuką np. wychować dzieci odcinając je od rówieśników, lecz sztuką jest nauczyć je żyć w społeczeństwie. I podobnie jest z czymś takim jak smartfon. Trzeba nauczyć właściwego korzystania i mimo pokus, pozostania wolnym. Pewnie, że to trudne, ale ważne.
    Więc nasza 13-latka ma smartfon oraz dobrodziejstwa i pokusy z nim związane. A my ją wychowujemy:)

    • Rivulet pisze:

      O widzisz 🙂 To my jednak w tym temacie bardziej radykalni. Wystarczy, że mamy komputery… I dobrze mi z taką wolnością, smartfony mnie strasznie męczą i to ciągłe bycie w sieci. A mądre korzystanie – jak najbardziej.

  3. ruttka pisze:

    Wychowanie mojej mamy oduczyło mnie radykalizmu, więc nigdy nie jedziemy po bandzie. Po takim jeżdżeniu bardzo często dostaje się rikoszetem.
    Nasze dzieci dostały pierwsze komórki wtedy, gdy dorosły do używania rozumu i odróżniania dobra od zła, czyli jakoś tak po pierwszej Komunii. Choć Ala chyba nawet później, z tej prostej przyczyny, że po prostu nas jeszcze wtedy nie było stać na kupienie jej telefonu:)

  4. mama+trójeczki pisze:

    Czytałam kiedyś takie zdanie: „Kto idzie powoli, widzi więcej” To pasuje:) Choć nie zawsze się da. Teraz – pod koniec roku szkolnego – życie wyraźnie przyspiesza i pilnując ósmoklasistów na egzaminie po prostu rozkoszowałam się ciszą:)
    Czasem szybciej, czasem wolniej, czasem pogodnie, czasem smutno – pełnia życia. Bo ta pełnia musi być w nas. Nic nie pomoże czy będziemy mieć 10 telefonów, czy ani jednego. Czy zwiedzimy cały świat czy nie pojedziemy nigdzie. Ta pełnia jest w nas. Gdy jej nie mamy, nic z zewnątrz nie wypełni w nas pustki. Ja tak to widzę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *