” Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno…”
( św. Paweł, 1 Kor 13,12)
Przypomniał mi się mój opiekun z młodości i jego słowa, gdy wstałam dziś rano i zobaczyłam prześwitujący przez zasłonę cudny cień.
A potem jeszcze bladoniebieski rękaw wychylił się z drzwi szafy i dopełnił dzieła.
Czasem jesteśmy prawie pewni, że cień rzeczy to wazon z kwiatami ( choć już z jakimi trudniej nam odgadnąć bez uprzedniej wiedzy), ale bywa też, że zupełnie nie mamy pojęcia co jest na drugim końcu mankietu rękawa. Sukienka? Bluzka? Żakiet? A może to wcale nie rękaw jest, lecz jedna fałdka niebieskiej spódnicy?
Nasze oczy nie widzą dobrze, a my mamy za mało wiedzy, by zrozumieć wszystko i pojąć.
Nie wiemy po co przyszła choroba, ani dlaczego jest wojna, jakie skutki przyniesie nasze małe kłamstewko, ani czym zakończy się nasza dzisiejsza podróż autem. Kogo spotkamy na ulicy i czy to wpłynie na nasze życie. Nie wiemy które słowa powiedzieć, by pocieszyć zamuconego, jak nabrzmiałe znaczeniem są małe gesty. Nie wiemy czy to, że dziś zgubiliśmy portfel, nie było naszym największym szczęściem, a to, że spóźniliśmy się na pociąg, czy nie uratowało nam życia. Jak zmieni nasze myśli książka, którą właśnie wzięliśmy do ręki, ani za którym rogiem spotkamy kogoś, kogo pokochamy. Nie wiemy czy przez błąd, który popełniliśmy nie odnajdziemy przypadkiem tej właściwej drogi. Dlaczego dopuszczona jest śmierć niewinnych, i dlaczego cierpienie, i po co są rany? Dlaczego niektórzy ludzie są nam dani jak najlepszy prezent, a niektórzy zadani jak najtrudniejsze matematyczne zadanie.
Widzimy tylko cień lub fragment. Reszty się domyślamy, lecz nie zawsze trafnie.
Kiedyś odsłoni się zasłona, otworzą drzwi szafy.
Szary cień okaże lazurowym wazonem z czerwonymi goździkami, a skrawek materiału romantyczną błękitną koszulą.
Kiedyś.
Teraz widzimy niejasno.