– O, żółty motylek!!! – wykrzykuję.
Wychodzimy właśnie w słoneczne popołudnie z niedzielnej mszy. Obok mnie moje dzieci, mąż, Andriej – przyjaciel z Ukrainy i jego troje dzieci.
– Wiesz – mówię do Sofijki, najstarszej z trojga – że jeśli jako pierwszego na wiosnę zobaczysz żółtego motylka, to będzie dobry rok.
Uśmiecha się.
– Butterfly? – pyta, bo słabo rozumie po polsku.
– Tak, yellow butterfly – potwierdzam – Będzie dobrze, wojna się skończy – mówię dziecku.
Przyjechali do nas w poprzedni weekend, odpocząć, zapomnieć, porozmawiać, pobawić się. Jeszcze nie wiedzą co dalej, czekają na wizę do Stanów, ale najchętniej wróciliby do Lwowa.
– Dzieci mówią, że nawet dziś mogą wracać – mówi Andriej – Bardzo tęsknią.
Andrzej zna polski, razem studiowaliśmy, był w Polsce 10 lat. Marko – średni syn też umie porozumieć się w naszym języku, więc skwapliwie tłumaczy co mówi rodzeństwo. Sofija zna dobrze angielski, a najmłodszy Romek – tylko ukraiński.
Ale dobrze im u nas, bawią się, grają z Laurą w gry, robimy wspólnie pizzę, dużo śmiechu, przekrzykiwania, nieustanne biesiady przy stole kuchennym. Sofija na brzegu stołu maluje akwarelami, zgadałyśmy się, że obie mamy artystyczne dusze, więc farby i pędzle szybko wjechały na stół. Chłopcy leżą na podłodze i rysują kredkami Laury. Wciąż proszą o nowe kartki i malują… Czołgi, rakiety, ludzi strzelających do siebie, samoloty, wozy bojowe i … ulubiony temat: śmierć i grób Putina.
Na każdym rysunku flaga Ukrainy, niebiesko – żółte serca, nawet kwiaty na grobie wroga są niebieskie i żółte.
– Andrzej, jakich czasów my dożyliśmy? – powtarzam, siedząc za stołem z dawno niewidzianym przyjacielem.
Ale to pytanie retoryczne. Nikt nie odpowiada.
– Może jutro zamiast obiadu zrobimy ognisko w sadzie! – wpadam na pomysł – Z kiełbaskami.
– O, dzieci będą zachwycone. One nigdy nie były na ognisku – rozpromienia się Andrzej – U nas nie ma takiego zwyczaju.
I robimy.
Kije, kiełbaski syczące nad ogniem, pieczone jabłka, nawet tradycyjna polska pieśń biesiadna „Hej sokoły omijajcie…”
– To pieśń o Ukrainie – tłumaczę dzieciom Andrzeja – U nas śpiewa się ją na każdym weselu i spotkaniu.
Chłopcy biorą kije i znów zaczynają walczyć nad dogasającym ogniskiem. Późne słońce krzesze nad nimi strumień purpurowego światła.
– Jak na obrazie Jezusa Miłosiernego – pokazuję mężowi zdjęcie, które wtedy zrobiłam.
– Jezu, ufam Tobie – zamyślam się w sercu – że te dzieci… że Andrzej… że Ukraina… świat… Ufam Tobie.
* * *
Od tamtego dnia widziałam już wiele żółtych motyli. Dziś jeden siadł na kępce bratków. Bratki też są dwukolorowe: żółto- niebieskie.
– Co oznaczają kolory na waszej fladze? – zapytałam przyjaciela.
– Niebieski to niebo, a żółty to … – usiłuje sobie przypomnieć słowo, którego już dawno nie mówił po polsku.
– Zboże? – pytam.
– Tak, pszenica.
Niemal od dnia rozpoczęcia wojny maluję obraz.
To Maryja – Królowa Ukrainy. Blada dziewczyna w żółtej szacie, z niebieskim welonem na głowie trzyma na szczupłej dłoni białego gołębia.
Kiedy to wszystko się skończy i gdy skończę obraz, chciałabym by trafił do tego kraju, zdruzgotanego i odartego jak Jezus na krzyżu.
Wierzę, że tak będzie. Wierzę, że niedługo.
Niebo znów będzie niebieskie, a pola zafalują złotym łanem pszenicy. Powróci śmiech i życie i pieśń.
Maryjo, Królowo Ukrainy módl się za nimi💙
Ognisko w sadzie… Już niedługo wyjdzie moja pierwsza książka i tam jest podobna scena. Jeśli chcesz, wyślę Laurce, choć ona może już za duża… Pisałam to, gdy najstarszy miał 10 lat 🙂 Ale jak zauważył Lewis, dzieci rosną szybciej niż książki 🙂 W każdym razie jak coś to będzie „Niebieski dom”, wydawnictwo eSPe. Też o nadziei i rodzinie…
Obraz MB Królowej Ukrainy cudowny… I te promienie purpurowe na zdjęciu, aż mam dreszcze.
Za każdym razem, gdy wychodzę na pobliski plac zabaw, dzieci (nie moje) bawią się w wojnę i że strzelają do Rosjan. Także ten… Obrazki moich chłopców podobne… I nawet na naszej wsi podkrakowskiej język ukraiński pobrzmiewa na uliczkach. Dużo rodzin przyjechało.
Wszystkiego dobrego dla Andrzeja i jego dzieci… Oby mogli wrócić, oby mieli gdzie.
Riv, bardzo się cieszę, że wyjdzie Twoja książka. I bardzo się ucieszę jeśli mi jeden egzemplarz wyślesz. Nawet jeśli Laurka wyrosła, ja tak szybko nie wyrastam z książek dla dzieci☺️ A poza tym… wnuki!!! W końcu ich doczekam.
W naszym miasteczku ukraiński rozbrzmiewa już od lat – bardzo dużo pracowników z Uk. Więc przyzwyczailiśmy się. Ale niektórzy uchodźcy boją się tu zostać – te samoloty huczące budzą ich i niepokoją, mają traumę, chcą iść dalej od wojny. My i do samolotów się przyzwyczailiśmy.
Wierzę, że doczekamy jeszcze spokojnych lat🌺
U nas też wreszcie cudowne błękitne niebo, przelatujące cytrynki. Tak pięknie i tak strasznie jednocześnie. Jak to pomieścić w sercu? Chwilami mam poczucie jakiejś schizofrenii. Ale takie jest nasze życie po tej stronie… i na ile można, trzeba pielęgnować te okruchy piękna, ciepła, radości. One nie są złudą.
Tak, nie są złudą Alu. Na pewno nie są. Jeszcze z tych okruchów światła, z Jego pomocą, zbudujemy naszym dzieciom nowy świat🌸
Przepiękny obraz!
Mam nadzieję, że będzie, jak piszesz. Naprawdę coraz bardziej wierzę, że wszystko jest możliwe. A dla Pana Boga to już na pewno:)
Mamo, wciąż otrzymuję nowe znaki, że będzie dobrze. Że ta wojna – choć tyle boli. przynosi – będzie wygrana dla nas wszystkich. My nie pojmujemy jeszcze jak wielka to będzie wygrana, ile się zmieni.
Kasiu, Droga Przyjaciółko, dziękuję Tobie i Waszej Ciepłej Wesołej Wspierającej od zawsze aRodzinie. Cudownie napisałaś!!!
Krysiu, kwiatek dla Ciebie🌺
Śpij dobrze.