– Bleee – wykrzywiam się nad metalową misą – Strasznie nie lubię oddzielać tych jajek, mam całe ręce wypaplane.
Tu prezentuję Lalci posklejane ciągnącym białkiem palce.
– Fuj – potwierdza córka – Ja lubię wybijać jajka, ale jak nie trzeba ich oddzielać – dodaje.
Pieczemy właśnie z najmłodszą córeczką biszkopt do ciasta. A – jak każdy wie – dobrego biszkoptu nie uzyska się bez ubicia samych białek na początku procesu.
– Wiem!!! – wpadam jak Archimedes do wanny – ofiaruję to za dusze w czyśćcu, może którąś da się uratować tymi posklejanymi palcami.
I mrugam do Lalci okiem. Znad tej misy.
– Ja tak ostatnio miałam – niespodziewanie kontynuuje temat mała piekareczka – Bolał mnie brzuch i powiedziałam, że to za dusze. I zaraz rozbolał mnie jeszcze bardziej.
– To widocznie musiała być jakaś ciężka dusza – mówię.
– Tak – odpowiada kuchareczka zabierając się za ubijanie białek.
* * *
Uczynić wiarę codzienną rzeczywistością, zanurzyć w niej zwykłe dni jak się zanurza kwiaty w wodzie. Zwykłymi rozmowami przy pieczeniu tortu, obieraniu ziemniaków do obiadu, zbieraniu grzybów w lesie. Bez wykrochmalonego kołnierzyka, garnituru i bez dzwonienia dzwonów na kościelnej wieży.
Po prostu.
Z poklejonymi palcami, usmarowaną buzią, w fartuszku, ze ścierką w ręku.
* * *
” Czy zdajesz sobie sprawę, ilu grzeszników możesz ocalić w jednym swoim dniu? ” – zapytał kiedyś Jezus Gabrielę, gdy biegła ulicą pewnego ranka.
Rut, nie chce Ci zabierać umartwień, ale ja oddzielam białka od żółtek na skorupce. Nie brudzę rąk. Mój syn natomiast używa takiego niby-sitka, kupionego za parę groszy.
widziałam ten wynalazek, może sobie kupię:)
a dla dusz starczy innych przeszkód i niedogodności życiowych;)