Czasem podczas modlitwy On maluje dla mnie obrazy.
Nieprawdopodobnie sugestywne i pełne znaczeń.
Kojące. Uśmierzające lęk.
* * *
Oto stoję na pustej plaży, każdym porem skóry czuję nadchodzącą burzę, ogromny lęk falami przelewa się przez umysł i serce. Ktoś mi nawet powiedział, choć nie pamiętam kto, że nadchodzi potężny sztorm. A ja jestem sama na tej pustej plaży.
Gdzie się schować? Jak ukryć? Jak – będąc tak małą – przetrwać żywioł?
Nagle dostrzegam łódkę leżącą na piasku dnem do góry. Może jakiś rybak tak zabezpieczył ją przed porwaniem przez fale. Wchodzę pod nią i kulę się w półmroku czekając na nawałnicę. Drżę. Z zimna i strachu.
Lecz zamiast burzy nadchodzi On. Widzę Jego stopy obute w sandały. Przyklęka przy łódce, przez szparę wkłada dłoń i zachęca łagodnie jakby mówił do dziecka:
– Rut, wyjdź. Pokażę ci lepszą kryjówkę.
Wierzę Mu.
Powoli wyczołguję się, biorę Go za rękę i ufnie daję się prowadzić licząc, że zabierze mnie do jakiejś jaskini lub innego zakątka z dala od sztormu.
A On prowadzi mnie na wysoki klif porośnięty zieloną trawą, tuż pod obłoki, potem staje naprzeciw mnie i patrzy mi w oczy uśmiechnięty.
– Gdzie jest ta kryjówka ? – pytam nic nie rozumiejąc.
Wtedy wskazuje na swoją pierś i mówi:
– Tutaj.
Czuję jak Jego ramiona otulają mnie i przyciągają do siebie.
Uciszam się.
– Tylko tu – mówi łagodnie – znajdziesz ratunek od burz, które nadchodzą i od tych także, których się obawiasz, a one nie nadejdą nigdy, bo są tylko w twojej głowie. Zamieszkaj w Moim sercu i nie drżyj już. Rut.
* * *
Czasem maluje mi takie obrazy i gdy otwieram oczy po modlitwie, trudno uwierzyć, że nie śniłam.
Piękny obraz… i prawdziwy <3
Rut…. + + +
+++