Tyle rzeczy rodzi się w ciszy.
W ciszy otwiera sie pąk róży gęsto utkany,
szyszki u szczytów sosen pękają cichutko wysypując małe nasiona. To dźwięk tak miniaturowy, że gdyby nie otuliła go zupełna cisza, moje ucho nigdy by go nie wykryło.
W ciszy rodzą się zielone pędy. Rozcinają ciemne łono ziemi.
W tej ciszy, która tak nagle zaległa nad światem i we mnie, po raz pierwszy usłyszałam tupot mrówczych nóżek.
Zauroczyła mnie pieśń miodna pszczół krążących nad złotą kulą kwitnącej wierzby.
Słyszę niezawodnie każdy klucz kaczek, gęsi i żurawi przelatujący nad moją głową. I każdy klucz zgrzytający w zamku zdarzeń.
Słyszę przepływ krwi w moich żyłach, wartki potok myśli, ich szelest, kaskady.
I w końcu słyszę trzeszczące posady świata, pękające filary naszej epoki – ery ludzi, którzy łudzili się, że wiedzą już wszystko i ze wszystkim sami sobie poradzą, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych i wszystko przekalkulowali, a Boga uznali za bajkę dla naiwnych.
Trzeszczy świat.
Płonie na obrzeżach.
Wszystko stało się takie trudne i tak proste. Jednocześnie.
Najprostsze na świecie potrzeby: snu, miłości, pracy. Najpotężniejsze
pragnienia: oddychania, jedzenia, picia, Boga.
Nic więcej.
Poza tym tylko cisza jak wielki namiot.
Jest tak wielki, że dokładnie widzę jakich ja jestem rozmiarów.
* * *
Nucę cichutko pod nosem starą pieśń, której uczyła mnie babcia, gdy miałam parę lat. O Golgocie i jej ciszy. O skazańcu zawieszonym w milczeniu.
Już wtedy łamał mi się głos na każdej sylabie tej pieśni.
„Golgoto, Golgoto, Golgoto!!!
W tej ciszy daleki jest świat
w tej ciszy przebywam wciąż sam
Ty koisz mój ból,
usuwasz mój strach,
gdy widzę Cię Zbawco przez łzy.”
Teraz też mój głos grzęźnie i drży. Bo każdy dźwięk jest bezsilny wobec tak wielkiego milczenia, jakie znów zaległo nad światem.
Może w tej ciszy Ty i ja urodzimy się na nowo.
Rut kochana.W tym dziwnym czasie opatrzność skierowała mnie na Twojego bloga,przeczytałam wszystko od pierwszego wpisu.Były i są to najpiękniejsze,najgłębsze rekolekcje w moim życiu.Dziękuję i proszę pisz dalej.
Nie wiem co powiedzieć Barbaro. Napisałaś, gdy znowu myślałam, by przestać pisać na zawsze.
Proszę nie przestawaj pisać.Twoje słowa sprawiły,że pokój i nadzieja wstąpiły w moje serce i pogłębiła się moja wiara.
Dobrze. Jeśli pomaga to choć jednej osobie, będę pisała.
Kochana, napisałaś już wiele pięknych rzeczy, ale w tym tekście jest coś naprawdę wyjątkowego… Cieszę się, że mogłam to przeczytać. I dziękuję 🙂
Najdziwniejsze Riv jest to, że ja nie pamiętam bym umieściła tę notatkę na blogu. Napisałam tylko szkic i zastanawiałam się czy go wogóle publikować. Nie wiem jak to się stało, że post się pojawił. Zaczynam tracić pamięć?
Ruttko kochana, jeśli możesz, to pisz. Nie zawsze skomentujemy… ale naprawdę potrzebne jest twoje spojrzenie z łagodną mądrością. Nieraz boję się czytać komentarzy internetowych, tyle krzyku, ironii, narzekania. Potrzebne są takie miejsca wytchnienia. Potrzebne są Rivulet, Aga Sopelkowa, Łyżeczka i Ruttka. I inni „znający Józefa” 😉
Pozdrawiam Cię!
<33
i Kawusia:)
To było akurat do Kawusiowej. Ciebie też pozdrawiam ?
Rut. Pamiętasz te małe ogniska ciepła, które tlą się delikatnie w ciemnościach i zimnie tego świata? Pisałaś mi o nich niedawno.
Ja moje znów rozpalam, Ty też swojego nie gaś…
Pamiętam Łyżeczko. Dobrze, że trwasz przy swoim ogniu, że piszesz.