Faux pas ostatnio popełniliśmy na umówioną wizytę przychodząc, gdy nasza koleżanka „była w lesie” ze sprzątaniem. No, prawie w lesie. Las zaczyna się jakieś 200 metrów od jej domu:)
Dom jest świeżo postawiony, nowiutki. Lśni, pachnie, błyszczy i zachwyca.
A tu niespodzianie…
– Taki u mnie bałagan – mówi Iza-bella z rumieńcem wstydu na twarzy i ukradkiem wyciera trzy okruszki z kuchennego blatu.
– Chcesz zobaczyć bałagan ? – przyjedź do nas!!! – roześmiał się Miś.
Iza-bella nie ma dzieci, kotka jedynie i to bardzo ułożonego ( głównie na słonecznym parapecie), zielonego więc pojęcia mieć nie może Iza-bella o bałaganie.
A my?
No cóż.
Zaczynam zastanawiać się nad kupnem maczety co by łatwiej i szybciej torować sobie drogę przez dwa dziecięce pokoje kiedy usiłuję dotrzeć do komputera. Wyprawa taka jest niemal tak samo niebezpieczna jak wędrówka Indiany Jonesa przez dżunglę.
Co z tego, że nie ma jadowitych węży? – są za to metalowe części, śrubki oraz igły rozsypane po podłodze, które w kontakcie ze stopą nieuzbrojoną w porządne obuwie traperskie dają efekt zaskakująco podobny do ukąszenia żmii.
Co z tego, że w krzakach nie czają się tygrysy, skoro znienacka na głowę może runąć sterta książek z półki?
A co do ogłuszających dźwięków pierwotnej puszczy, nasze dziatki ( szczególnie w stanie wykopania toporków wojennych) spokojnie mogą stawać w szranki z odgłosami nawet kilku dżungli.
Pewnie, że dyscyplinujemy. Pewnie, że zaganiamy. Pewnie, że kontrolujemy sytuację tak, by nas nie przerosła ( głównie chodzi o górę śmieci:) Pewnie, że regularnie musztrujemy:
– Zaściel łóżko!
– Sprzątnij na stole!
– Co to jest pod łóżkiem?!
– Natychmiast ma to zniknąć!
– Ubraaania!
– Kto tu rozlał wodę?!
– Ogryzek? Czy uważacie, że ogryzek to ozdobna figurka na biurko?
– Dlaczego tu są rozsypane kredki?
ale – nieodmiennie od dłuższego już czasu – hymn Krainy Naszych Dzieci brzmi tak:
Przewróciło się, niech leży – cały luksus polega na tym,
że nie muszę go podnosić, będę się potykał czasem,
będę się czasem potykał, ale nie muszę sprzątać.
Zapuściłem się – to zdrowo, coraz wyżej piętrzą się graty,
kiedyś wszystko poukładam, teraz się położę na tym –
to mi się wreszcie należy, więc się położę na tym.
Coś wylało się – nie szkodzi, zanim stęchnie to długo jeszcze,
ja w tym czasie trochę pośpię, tym bezruchem się napieszczę,
napieszczę się tym bezruchem – potem otworzę okna.
W kątach miejsce dla odpadków, bo w te kąty nikt nie zagląda
łatwiej tak i całkiem znośnie, może czasem coś wyrośnie
może ktoś zwróci uwagę, ale kiedyś się wezmę.
zapuściłem się – to zdrowo, cały luksus polega na tym
łatwiej tak i całkiem słusznie, może czasem coś wybuchnie
będę się czasem potykał, ale kiedyś się wezmę.
Elektyczne gitary:) Uwielbiam:)
Na pociechę przeczytałam ostatnio , iż stwierdzono – na podstawie długoletnich badań – że z dzieci bałaganiarskich wyrastają ludzie bardzo twórczy i z wielką inwencją i polotem. Wierzę, że ten polot nie będzie dotyczył wyłącznie składowana śmieci:)
Ale – jak wyczytałam w równie krzepiącej lekturze – nie można przypinać ludziom etykietek.
Więc muszę się poprawić i stwierdzić, że… nasze dzieci nie są bałaganiarzami permanentnymi. Nie zawsze i nie wszędzie.
Są sfery i rewiry ich działalności, gdzie panuje idealny wręcz porządek.
Ład i harmonia jest na półkach, na których urządzili domki dla lalek. Jedna półka – kuchnia lśni czystością, druga półka – salon aż dech zapiera, trzecia – wypucowana łazienka, czwarta – sypialnia z idealnie posłanym łożem, w przedpokoju buciki lalek ustawione od linijki:) Podobnie rzecz ma się z restauracją przemyślnie stworzoną z pudełek i kartonów. Restauracja stoi w kącie pokoju i pięknym szyldem zachęca schludnie ubrane lalki, by wstąpiły choć na moment do wnętrz o wykwintnym wystroju i nieposzlakowanej czystości. A na parapecie – jeszcze jedna oaza pedantyzmu – miasteczko z klocków lego, gdzie prym wiodą kąty proste i linie równoległe. Także domek na drzewie został wyzamiatany, odkurzony i wypucowany u samego zarania wiosny. Piaskownica wygrabiona i podzielona na poletka, domki odbudowane, ogrodzenia z patyków posztukowane…
więc
kiedy Indiana Jones przedziera się przez niebezpieczne mokradła ( ktoś wylał płyn do robienia baniek ), toruje sobie drogę wśród gąszczu niebezpieczeństw ( ktoś szył i zostawił wszystko na progu), walczy z przeciwnościami losu ( taborety i stołki), ogłuszany co krok przez wycie dzikich plemion ( są na wojennej ścieżce) …
… spogląda od czasu do czasu na „oazy czystości” i marzy, że kiedyś reszta ziemi przestanie być „bezładem i pustkowiem” z Księgi Rodzaju:)
A harmonia?
Jest. A jakże. Leży na strychu.
Dziadek na niej grał jako małe pacholę 🙂