– Zrobiłam nowy kącik do czytania – melduję córce najstarszej przez komunikator i jako dowód niezbity dodaję zdjęcie.
– To był już chyba ostatni wolny kącik od czytania:) – odpisuje mi.
Otóż nie!!!
Sprofanowałam jeszcze pokój syna, który – mimo moich poświęceń matczynych w zakresie wychowywania kolejnych moli książkowych – pozostaje niewruszony na powaby literatury.
I pod jego nieobecność ( studia:) i tam zrobiłam kącik czytelniczy.
To był ostatni bastion „nie czytania” pod naszym dachem:)
Padł.
* * *
Kąciki do czytania to rzecz niezbędna. Można w sumie nie jeść, nie pić i nie spać, ale czytać trzeba:)
– Mamuś kupiłam w przedsprzedaży nową książkę – zwierza się z niecnego występku Ala.
I oto jest…
🙂
Ps. Więc piszcie i wydawajcie. Riv, Kawusiu i kto żyw:) Czytelnictwo w narodzie nie ginie;)
Ja od kilku miesięcy stracilam glowe dla audiobookow i po latach czytania stacjonarnego (moje ulubione miejsce to bujany fotel), „czytam” na spacerach, w lesie, na plaży, przemierzając mazurskie lub pomorskie szlaki (jak teraz- swietujemy z rodzina Dzien Nauczyciela na wybrzezu 😉)a nawet w supermarketach🙃 Uwielbiam to, choc czasem siegam nadal po tradycyjna ksiązke zamiast po telefon. Serdeczne usciski dla Waszej kochanej, cieplej i pięknej rodziny♥️🤗
Ooo, mamo trójeczki – moje towarzystwo ze szkoły też nad morzem i też z okazji ww. święta. Mnie zapraszali, ale odpisałam, że aktualnie bardziej czuję się rolnikiem:)
Miłego wypoczynku, nawdychaj jodu w płuca.
Znam też takich, którzy ulegli magii audiobooków. Chwilowej – dodam. Na kilka miesięcy. A potem wrócili jak syn marnotrawny do kartek i lampki:) Bo czytanie książek to wszak nie tylko słowa. Jest jakaś magia w książkach prawdziwych. Ja osobiście lubię zapach farby drukarskiej i – ku uciesze mojej rodzinki – zawsze wącham kartki i mówię: ooo, to jest dobra farba:)
Całuski ślę nad morze na ramionach wiatrów z Podlasia😘
A jeszcze inna magia w książkach nie tylko prawdziwych, ale na dodatek nieco (lub bardziej niż nieco) sfatygowanych… nadgryzionych zębem czasu tudzież czytelniczym apetytem.
Tak, uwielbiam stare książki. Kiedyś nie mogłam się z taką jedną rozstać, a że była z biblioteki, kupiłam bibliotece nowy egzemplarz:) Bibliotekarz zgodził się na wymianę. To było ” Nad Niemnem”. Do dziś je mam u siebie.
To miło ze strony bibliotekarza…. Mnie parę dziesięcioleci lat temu biblioteka „wodziła na pokuszenie”, gubiąc rewers książki, która mnie zachwyciła, a była nie do upolowania w antykwariatach… Musiałam się upierać, żeby chcieli ją ode mnie wziąć z powrotem!
Caluski doleciały♥️ Dziekujemy!
lotne te całuski, to jednak kawał drogi jest;)
Dobrze słyszeć 😉 Ja też cały dom traktuję jako zbiór dobrych miejsc do czytania. Książka papierowa, z okładką którą można pogłaskać, swoim zapachem i historią – w moim odczuciu lata świetlne od audiobooków czy nawet wersji elektronicznych…
a ze mnie rodzina od zawsze się śmieje, że jestem stwarzaczem „kącików”. Uwielbiam przytulne kąciki, niekoniecznie do czytania, jo przecież tyle rzeczy można w nich robić.
Sługa Boża Magdalena Mortęska zalecała, aby w domach zakonnych (a za jej życia powstało dwadzieścia parę domów zreformowanych benedyktynek) były tzw. kownatki, czyli miejsca z dobrą lekturą duchową.
Czyli bez względu na to, czy na Podlasiu, czy w Krakowie, czy na Pomorzu – kąciki czytelnicze muszą być :)))
kownatki:) śmieszna nazwa.